Projektowanie
Mówią, że architektura to … sztuka przetrwania. Pewnie tak. Przetrwać musi zarówno architekt jak i jego klient w zaprojektowanym budynku.
Ja dodatkowo jestem przekonany, że architekta nie dotyczy ustawa o wieku emerytalnym. Na obecnym etapie mojego rozwoju zawodowego wydaje mi się, że jestem „skazany” na architekturę dożywotnio. Być może zmieni się to w przyszłości, albo zmądrzeję. Póki co jednak – parafrazując słowa Sławomira Wierzcholskiego – jestem chory na architekturę i wyzdrowieć wcale nie chcę.
Samego procesu projektowania nie da się jednoznacznie opisać. Każdy „robi to” inaczej. Jedni mają porządek, usystematyzowaną pracę inni czerpią inspiracje z chaosu, zmienności zdarzeń, entropii czy czego tam sobie jeszcze nie wymyślą. Każda metoda jest dobra, jeśli prowadzi do zamierzonego celu i służy użytkownikom zgodnie z założeniami. Ja staram się dążyć od metody B do metody A 🙂 . Trochę porządku i systematyczności każdemu się przydaje.
Jedną z zasad, którą staram się wcielać podczas procesu projektowania, to stara jak świat (no, prawie), wymyślona przez Witruwiusza zasada : Firmitas, Utilitas, Venustas. Jestem przekonany, że coś co zostało zdefiniowane ponad 2000 lat temu i przez wieki było weryfikowane i się sprawdzało – musi być dobre.
Oczywiście F.U.V. to nie wszystko w projektowaniu. Żyjemy w coraz bardziej dynamicznym świecie, wszystko zmienia się tak szybko, że często za wieloma zjawiskami nie nadążamy. Należy jednak śledzić i analizować tyle, ile się da. Rozwój techniki – również budowlanej, ale nie tylko, rozwój nowych idei wywodzących się z nauki czy obserwacji przyrody, kultur, zjawisk społecznych, daje potężny potencjał w tworzeniu idei projektowych. Umiejętne połączenie obserwacji zjawisk, zasad techniki, fizyki, obserwacja ludzi – daje wielką moc i natchnienie przy nowych projektach. Bardzo trudnym zadaniem jest wykrzesanie ze wszystkich tych obserwacji pomysłu architektonicznego, dlatego właśnie nasz zawód nie jest zawodem łatwym.
Kolejną sprawą, w zasadzie chyba najistotniejszą, jest zrozumienie potrzeb osoby, dla której robimy projekt. Nie jest to sprawa oczywista. Każdy inaczej definiuje swoje potrzeby. Przez lata pracy – zwłaszcza podczas prowadzenia własnej pracowni – zauważyłem, że kluczem do sukcesu projektowego jest to, aby dobrze zrozumieć o co klientowi chodzi. Często nie kończy się na jednej rozmowie. Najlepsza współpraca jest wtedy, gdy klient uczestniczy w procesie projektowym czynnie. Wiedza inwestora, jego styl życia, pracy czy organizacji są często najistotniejszym czynnikiem definiującym projekt.
Jestem zwolennikiem architektury miejsca czy architektury kontekstu. Uważam, że to co robimy musi być powiązane z miejscem, w którym lub dla którego to robimy. Rozumiem idee architektury lub budownictwa katalogowego, uniwersalnego, lecz nie do końca utożsamiam się z nimi jako z metodą pracy i tworzenia architektury. Dla mnie architektura powinna wywodzić się z miejsca, powinna być wpisana w kontekst otoczenia, środowiska, społeczności, historii miejsca.. Są to ogólniki, lecz każdy projekt jest inny, każde nowe miejsce nad którym pracujemy jest niepowtarzalne. Każdy człowiek jest inny. Indywidualna i wpisana w miejsce i ludzi musi być też architektura.
Człowiek, miejsce, kontekst, firmitas, utilitas, venustas, to tyko wstęp. W rzeczywistości projektowanie jest kotłowaniną myśli i pomysłów, które należy usystematyzować, ubrać w technikę i umiejętnie przekazać – wszystko oczywiście zgodnie z obowiązującymi przepisami 🙂 .
Śledź nas na: